Sporządzenie w domu ekologicznego kremu i szamponu to nie tylko sposób na zdrową, naturalną pielęgnację. To przede wszystkim droga do wyzwolenia własnej kreatywności i głęboko zaszytej dziecięcej ciekawości, a także odnowienia więzi z naturą i samym sobą. Nie potrzeba do tego laboratorium ani fakultetu z chemii. Wystarczą naturalne produkty, które są wokół nas i chęć do przeprowadzenia kilku eksperymentów.
O tym, jaką wartość niesie ze sobą samodzielne tworzenie ekokosmetyków, opowiada Hanna Sobkowska, trener rozwoju osobistego i założycielka pracowni Synchronia, w której prowadzi warsztaty promujące zrównoważony i twórczy styl życia.
Jak rozpoznać ekologiczne kosmetyki?
Niekoniecznie oznaczenia eko i bio świadczą o tym, że dany kosmetyk jest naturalny. Jeśli nie będziemy świadomym konsumentem i nie nauczymy się czytać etykiet, nie będziemy wiedzieć, co przyjmujemy. Nazwy umieszczone na opakowaniach są oczywiście bardzo skomplikowane. To prawdziwa litania długich, specjalistycznych określeń, z których większość ludzi jest w stanie zrozumieć słowo „aqua” albo „parfum”. W składzie popularnych kosmetyków znajduje się zaawansowana chemia, a my ufamy, że w laboratoriach powstają rzeczy bezpieczne i naprawdę wysokiej jakości. Atrakcyjne przekazy reklamowe dodatkowo pogłębiają wiarę w ich dobroczynną moc. Jednak, gdy zadamy sobie nieco trudu, by poszukać informacji na temat właściwości poszczególnych substancji, to okaże się, że wiele z nich wcale nie służy naszemu zdrowiu.
Czego zatem należy unikać?
Chcę jasno zaznaczyć, że nie jestem chemikiem, kosmetologiem ani lekarzem. Moje zainteresowanie ekologicznymi kosmetykami zaczęło się od szukania rozwiązania problemów, które miałam ze skórą, a z którymi nie mogłam sobie poradzić z pomocą tradycyjnej medycyny. Doszłam do wniosku, że sama powinnam być ekspertem od mojego ciała, bo przecież jest moje. Zaczęłam dużo czytać na temat metod pielęgnacji skóry, tego jak ona funkcjonuje i jakie ma potrzeby, a potem testować, co mi służy, a co nie. Można znaleźć wiele informacji na temat potencjalnej szkodliwości niektórych składników np. SLS-ów, parabenów, glikoli, PEG-ów, sztucznych barwników, zapachów, parafiny itd. Obserwowałam więc, jak poszczególne preparaty działają na mój organizm i eliminując substancje, które ewidentnie mi nie służą oraz wprowadzając składniki naturalne, odpowiednie do mojego rodzaju cery, skompletowałam odpowiedni dla siebie zestaw.
Dzisiaj wiem, że np. na krem z glikolem propylenowym i parabenami moja skóra natychmiast reaguje wypryskami, a od szamponów zawierających SLS-y (syntetyczne detergenty, dzięki którym szampony, mydła i żele myjące ładnie się pienią) wypadają mi włosy. Te rzeczywiście omijam szerokim łukiem. Nie trzeba znać dokładnej specyfiki każdego z kosmetycznych składników, bo to wymaga naprawdę ogromnej wiedzy naukowej. Można i warto natomiast zgromadzić podstawowe informacje na ich temat i wtedy dość łatwo będzie opracować listę substancji przyjaznych i szkodliwych. W tym wszystkim konieczne są dwie rzeczy – ciekawość i gotowość do przyswajania nowej wiedzy oraz zaufanie do siebie i własnej intuicji. Nie zdajemy sobie na co dzień sprawy, jak wielka jest mądrość naszego ciała. Skóra sama pokazuje, że coś jest nie tak. Jeśli będziemy ją obserwować, zwracać uwagę na sygnały, jakie nam daje, szybko zorientujemy się, co jej nie odpowiada. Pamiętajmy też, że jesteśmy całością. Wyeliminowanie potencjalnie szkodliwych substancji z naszych kosmetyków niewiele d,a jeśli nie zwracamy uwagi na to jak się odżywiamy i jaki wiedziemy tryb życia.
A jeszcze lepiej będzie chyba wziąć sprawy w swoje ręce, czyli samemu wymieszać sobie krem?
Wokół siebie – w domu, w ogrodzie – mamy mnóstwo przydatnych rzeczy, z których można produkować absolutnie wszystko. I nie mówię tu tylko o kremach, bo one stanowią niewielką część całej gamy preparatów, jakie możemy sami stworzyć. W domowym zaciszu możemy wyprodukować naprawdę wszystko, wliczając w to cienie do powiek, pudry, szampony, żele do mycia, proszki do prania i środki czyszczące.
Najtrudniejsze w samodzielnym przygotowywaniu kosmetyków jest poznanie właściwości tych naturalnych substancji, jakie mamy na wyciągnięcie ręki, chociażby na zimno tłoczonych olejów roślinnych. To bardzo ważne, żeby dobrać składniki np. kremu, które nasza skóra „polubi”. Cięższe, nieschnące oleje (np. oliwa z oliwek) będą lepsze dla osób ze skórą suchą, a lekki olej z pestek winogron przyniesie korzyści skórze tłustej i nie będzie zapychał porów. Wybór jest naprawdę duży. Pełną gamę półproduktów do produkcji domowych kosmetyków znajdziemy w specjalistycznych sklepach internetowych. Jednak wiele preparatów z powodzeniem stworzymy z tego, co znajdziemy w domu i sklepie spożywczym. Przykładem może być jeden z moich ulubionych kosmetyków - do suchej skóry. Używam go zawsze po kąpieli. By go zrobić, wystarczy rozpuścić w kąpieli wodnej 3 g wosku pszczelego i 25-30 g oliwy z oliwek. Wymieszać, zlać do pojemniczka. Po zastygnięciu mamy genialne masełko do ciała!
To, o czym teraz opowiadasz, przypomina stare, babcine receptury.
Bo tak jest! Wiele składników mamy na co dzień w domach, tylko zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, jak fantastyczne są ich właściwości. Możemy wykorzystywać większość roślin, które rosną na polach i w ogrodzie. Pokrzywa, lawenda, nagietek... W moim ogrodzie rośnie brzoza i wystarczy, że na przednówku nawiercę w jej pniu małą dziurkę, wstawię w nią słomkę i podstawię pod to butelkę, żebym po godzinie miała czystą bogatą w mikroelementy wodę brzozową, którą można pić i przemywać nią skórę. Mleka, jogurty, miód, płatki owsiane, siemię lniane – to doskonałe składniki maseczek. To wszystko mamy w zasięgu ręki za nieduże pieniądze.
Najlepszym lekiem w mojej apteczce, prawdziwym panaceum na ból gardła jest goździk. Nie dość, że jest rewelacyjnym antyseptykiem, to jeszcze ma właściwości znieczulające i odświeża oddech. Wystarczy possać pąk goździka i gardło momentalnie wraca do formy. Sól morska czy himalajska z dodatkiem niewielkiej ilości ziół lub zimnotłoczonego oleju wymieszanego z odrobiną olejku eterycznego przyniesie znacznie lepsze rezultaty, niż kolorowa, oszałamiająco pachnąca sól do kąpieli z drogerii. Kąpiel z solą niweluje zmęczenie, oczyszcza pory skóry, likwiduje napięcie mięśni, a nawet wspomaga w leczeniu przeziębienia.
Tyle tylko, że naturalne kosmetyki niekoniecznie mają ładne zapachy...
Rzeczywiście, zapachy niektórych olejów zimnotłoczonych bywają nikczemne (śmiech). Olej tamanu ma intensywną woń przypominającą lubczyk, która wielu osobom od razu kojarzy się z przyprawą maggi. Dziwny zapach bardzo popularnego teraz oleju arganowego jest odbierany przez niektóre uczestniczki moich warsztatów jako niezbyt przyjemny, co sprawia, że najpierw się na niego rzucają, a potem jeszcze szybciej go porzucają. Jeśli komuś naprawdę nie odpowiada zapach jakiegoś oleju, zawsze może sięgnąć po inny – na szczęście jest wiele zimnotłoczonych olejów odpowiednich dla różnych rodzajów cery. Można też wspomóc się naturalnymi olejkami eterycznymi. Trzeba jednak zwrócić szczególną uwagę, by kupować olejki w 100 procentach naturalne, a nie ich sztuczne odpowiedniki sprzedawane w małych buteleczkach we wszystkich możliwych zapachach.
Należy też pamiętać o pewnych zasadach. Wybierajmy zawsze ten olejek eteryczny, którego zapach oceniamy jako przyjemny. Zaufajmy swoim zmysłom, a wybiorą to, co będzie nam najlepiej służyć. Olejki eteryczne są substancjami działającymi silnie, nigdy więc nie stosujmy ich bezpośrednio na skórę. Zanim zaczniemy używać olejków eterycznych oraz innych naturalnych produktów, koniecznie należy dowiedzieć się więcej o ich właściwościach i możliwościach zastosowań. To bardzo istotne.
Czyli do takich eksperymentów potrzebna jest jednak pewna wiedza. Wystarczy do jej zdobycia udział w jednodniowym warsztacie?
Do wszystkiego, o czym opowiadam, można dojść samemu - czytać książki, szperać w internecie, rozmawiać z ludźmi, którzy już to robią i sprawdzać wszystko w praktyce. To nie jest jakaś wiedza tajemna, dostępna tylko dla wybranych. Moje warsztaty tak naprawdę nie służą temu, żeby nauczyć kogoś, jak się produkuje kosmetyki. Ich celem jest pokazanie, że w prosty sposób można żyć lepiej. Samodzielne zrobienie mydła lub kuli kąpielowej nagle otwiera oczy, że można coś zrobić inaczej. Uczestnicy warsztatów wychodzą po nich na ulicę i nagle zaczynają widzieć świat, który ich otacza. Udział w zajęciach staje się dla nich inspiracją do próbowania nowych rzeczy, wyzwala ich kreatywność i często stanowi przyczynek do otwarcia własnej firmy opartej o nowo odkryte pasje. Największą wartością jest dla mnie zaszczepienie w ludziach umiejętności świadomego i uważnego życia, w którym wykorzystuje się rzeczy dostępne na wyciągnięcie ręki.
Składamy hołd minimalizmowi?
Podam prosty przykład – w czasie zajęć do odmierzania substancji płynnych używam plastikowych pojemników na mocz, które są dostępne w każdej aptece i mają oczywiście bez porównania dłuższą żywotność, niż szklane kolby i zlewki ze specjalistycznych sklepów. W dodatku są kilkadziesiąt razy tańsze! Do przygotowywania własnych kosmetyków i domowej chemii można wykorzystać naprawdę wiele przedmiotów, które często wyrzucane są jako niepotrzebne – słoiki, butelki, puste opakowania po kremach. Lubię recykling, lubię zmieniać przeznaczenie różnych rzeczy, które mnie otaczają. Wykorzystywać to, co niby już zużyte, do czegoś innego. To pozwala oszczędzić pieniądze i rozwija kreatywność. Zostałam wychowana w taki sposób, żebym była w stanie przeżyć za pomocą sznureczka i gumeczki, taki ze mnie McGyver (śmiech). To też jest prosta umiejętność, trzeba tylko zwracać uwagę na to, co mamy dookoła siebie. Tu naprawdę nie chodzi tylko o wyprodukowanie czegoś, tylko o zmianę sposobu myślenia.
Chcę, żeby osoby trafiające na moje zajęcia nauczyły się wykorzystywać dostępne im zasoby, w tym własną pomysłowość. Jesteśmy częścią społeczeństwa i przyrody, o której zapominamy. Przestawienie się na te minimalistyczne tory sprawia, że zaczynamy uważnie spoglądać nie tylko na otoczenie, ale i na siebie samych. I nagle nie widzimy już szarych domów i smutnych ludzi, tylko w oczy rzuca nam się jakaś niepozorna roślinka, która prowokuje myśli o wszystkich możliwych sposobach jej spożytkowania. Spojrzenie determinuje rzeczywistość i to właśnie przekazuję ludziom. Tego twórczego bakcyla łapią wszyscy, kobiety i mężczyźni. Ci ostatni często przychodzą na zajęcia po uszy wypełnieni sceptycyzmem, a pod koniec warsztatów rozsadza ich energia i chęć złapania całego świata, bo on jest przecież taki piękny! Niesamowite jest też to, jak ludzie zaczynają też ze sobą rozmawiać dosłownie o wszystkim, w dodatku z niesamowitym ożywieniem i zaciekawieniem. A to niepozorne ekologiczne mydełko jest tak naprawdę tylko narzędziem, zresztą bardzo wdzięcznym, za pomocą którego osiągamy taki spektakularny efekt.
© Povoli.pl. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone.