Na pierwszy rzut oka wszystko jest zielone. Na okładce na pierwszy plan wybija się brukselka w towarzystwie brokułów. Obok nieśmiało przytulony por i kalarepa. Kartki są niezupełnie białe i w dodatku mają zielone krawędzie. No i tytuł – „Zielenina na talerzu”...
Magdalena Cielenga-Wiaterek zielonego bloga prowadzi od lat. Szefuje redakcji zielonych „Maszketów”, prowadzi zielone warsztaty kulinarne, pomaga zielonym fundacjom. I tylko potrawy, które serwuje, uparcie nie chcą być zielone. Bo wegetariańska kuchnia, którą sobie upodobała, zielona bywa tylko czasem. Na co dzień mieni się wszystkimi barwami natury. Na talerzu Magdaleny nigdy nie jest nudno.
„Zielenina na talerzu” to jedna z najnowszych pozycji wydawnictwa Druga Strona. Jej autorka przygotowała doskonały przewodnik po kuchni wegetariańskiej w polskim wydaniu. Podzieliła książkę na pory roku i wybrała do przepisów te składniki, które w każdej z nich królują na naszych stołach. Jest więc - jak zapowiada podtytuł – wegetariańsko, sezonowo i lokalnie. Są tu pomysły na śniadania, obiady i kolacje, które wyróżnia wielka prostota. Kuchnia domowa nie jest bowiem wyrafinowana, jest tylko i aż smaczna. Ta prostota jest największą zaletą „Zieleniny na talerzu”. Widać ją w przepisach i na zdjęciach. Magdalena Cielenga-Wiaterek gotuje w domowej kuchni, na domowym stole tworzy aranżacje do zdjęć, a w tych aranżacjach wykorzystuje domowe akcesoria. Rekwizyty się powtarzają, stół jest ten sam, za to na talerzu co chwilę jest coś innego. Coś dobrego.
Po „Zieleninę...” warto sięgnąć. Nawet jeśli nie zamierzamy przejść na wegetariańską stronę mocy, warto spróbować, jak smakuje oberiba, pesto ze szczawiu i owsianka z żurawiną. Te smaki przypadną do gustu każdemu, bo przecież z tych samych składników swoje rarytasy gotowały nasze mamy i babcie. A sama autorka zrezygnowała dla nich z prestiżową praktykę prawnika.
Porzuciła pani przepisy prawne dla kulinarnych?
Rzeczywiście, ostatnio więcej ostatnio w moim życiu stania przy garach niż rozwiązywania problemów prawnych (śmiech). Tak się ułożyło, nie wykluczam powrotu do prawniczego fachu, ale jeśli tylko będę mieć możliwość wyboru, z pewnością zostanę przy mojej pasji.
„Zielenina na talerzu" to zbiór przepisów kuchni wegetariańskiej. Pozycji, które poświęcone są tej kuchni, jest ostatnimi czasy bardzo dużo. Odnoszę wrażenie, że wegetarianizm stał się modny..
Bardzo bym chciała, żeby był modny, ale nawet patrząc na czytelników „Zieleniny...” lub na uczestników moich warsztatów, widzę, że wegetarian jest wciąż bardzo niewielu. Może jest on modny jako zdrowy sposób odżywiania, element zdrowego trybu życia, ale ludzie w większości traktują go chyba raczej jako chwilowe urozmaicenie kuchni, aniżeli trwałą postawę.
To, co podoba mi się w pani książce, to nadanie priorytetu składnikom sezonowym i lokalnym. Gdzie pani na co dzień robi zakupy?
Należę do kooperatywy spożywczej, więc robimy wspólne zakupy bezpośrednio u lokalnych producentów. Mamy świeże produkty, w 90 procentach ekologiczne, i w dodatku w dużo, dużo niższej cenie, niż musielibyśmy za nie zapłacić w sklepie. Oprócz tego jeżdżę na jeden z gliwickich targów, gdzie mam od lat już zaprzyjaźnione stoisko z bardzo dobrej jakości warzywami i owocami.
Ale to wyklucza z jadłospisu egzotyczne składniki, które u nas przecież nie wyrosną. Nie żal ich pani?
Bynajmniej nie traktuję tego jako wyrzeczenia. Mam też swojego „fijoła” polegającego na wyszukiwaniu mało znanych, często zapomnianych i rzadko używanych zbóż, warzyw i owoców rosnących u nas. Ciągle odkrywam nowe rzeczy, dlatego skupienie na rodzimych roślinach jest dla mnie wręcz wyzwaniem.
Poza tym fakt, że w książce są przepisy oparte o lokalne składniki, nie oznacza, że w mojej kuchni nie pojawią się np. banany czy wiórki kokosowe – dzieje się tak po prostu bardzo rzadko. Taka kuchenna ortodoksja oznaczałaby, że musiałabym przestać pić kawę i herbatę oraz zrezygnować z większości przypraw (śmiech). Istotne jest to, co w naszej kuchni przeważa, co stanowi jej podstawę. W mojej są to właśnie rośliny polskie.
Co ciekawego pani ostatnio odkryła?
U jednego z naszych dostawców zamówiłam ostatnio ogórecznik. To roślina z bardzo ładnymi, jadalnymi kwiatami. Właśnie przymierzam się do opracowania sałatki z jej udziałem. A po naprawdę długich poszukiwaniach udało mi się niedawno kupić bardzo popularną u naszych zachodnich sąsiadów kapustę spiczastą. Właśnie myślę, co tu z niej przyszykować.
W książce znalazł się przepis na oberibę. Z czym to się je?
To potrawa pochodząca z mojego rodzinnego i ukochanego Śląska. Słowo ma dwa znaczenia. Pierwsze to „kalarepa”, a drugie – zupa z tejże kalarepy ugotowana. Oberiba to bardzo u nas popularna, wiosenna zupa o bardzo prostym składzie: ziemniaki, kalarepa, lekka zasmażka i dużo świeżego koperku. Tradycyjnie do zupy dodaje się całą kalarepę, łącznie z liśćmi, bo Ślązacy są bardzo oszczędni i nic się nie może u nas zmarnować. przepisu przepis zamieszczony w książce nie uwzględnia jednak liści ponieważ w nich zbiera się najwięcej szkodliwych składników, a większość ludzi nie ma niestety możliwości sięgnięcia po zdrową, kalarepę z własnego ogródka lub ekologicznej uprawy.
Bez czego ani rusz w pani kuchni?
Bez warzyw. Jestem warzywnym maniakiem. Stanowią podstawę całego mojego gotowania. A zaraz obok nich wszelkiej maści kasze. Bardzo lubię pęczak, czyli tę najgrubszą, z obłuskanego jęczmienia. Jest bardzo zdrowa, ale niestety.... niemodna. Pęczak zawiera gluten i dlatego wiele osób z niego rezygnuje, często niepotrzebnie. Oczywiście owoce też lubię, najchętniej na surowo, bez żadnych dodatków. Ale to warzywa rządzą.
Jaki jest pani ulubiony składnik i smak?
Nie mam takiego. Nie mam też ulubionej potrawy. Ostatnio Marta Gessler zorganizowała zabawę pt. „Zrób potrawę ze swojej ulubionej książki kucharskiej” i przy tej okazji zorientowałam się, że nie mam nawet ulubionej książki kucharskiej. Lubię bardzo wiele rzeczy, nie jestem przywiązana do konkretnego smaku. W ogóle bardzo rzadko przyrządzam coś dwa razy. Mam tylko kilka stałych przepisów np. na naleśniki. W kuchni kocham eksperymentować i zmieniać.
© Povoli.pl. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone.